Mateusz


16 grudnia 2013, 22:44
 2013-12-06
A więc Mateusz zaczął pisać do mnie.
Byłam tym talonie zaskoczona...A on- taki bezpośredni, szczery. Pisał do mnie w taki beztroski, lakoniczny sposób. Dosłownie flirtował ze mną już podczas pierwszej rozmowy. Zaczęłam nawet myśleć, że ktoś się pod niego podszywa....Wtedy on wspomniał o naszym ostatnim przypadkowym spotkaniu.
Pamiętałam.
Szedł ulicą, uśmiechał się do mnie z daleka. Jasna promienna w uśmiechu twarz wśród tłumu. I pomyślałam "skąd ja tego chłopka znam?" I też uśmiechałam się zbliżając do niego i gdy mijaliśmy się powiedziałam "szczęść Boże", bo już sobie przypomniałam kto to jest.

Pamiętałam o tym spotkaniu bardzo długo- ten chłopięcy, szczery uśmiech.
I gdy Mateusz wspomniał o tym ..nie miałam wątpliwości, że to on do mnie pisze. I napisał wówczas "Wyglądałaś cudownie" i pożegnał się ze mna słowami "dobranoc cudna Agatko".
To była nasz druga rozmowa.

W czasach wirtualnych kontaktów wszystko dzieje się szybko. Internet niweluje większość komunikacyjnych barier...Więc nasz wirtualny flirt rozwijał się błyskawicznie. Mateusz był przeuroczo bezpośredni i szczery... i tak słodko drażnił moją próżność. A przy tym niesłychanie intrygowała mnie ta jego "duchowość". Nawet podczas beztroskich, lekkich rozmów wyczuwało się jego nieprzeciętną inteligencję.

Mateusz jest filozofem i psychologiem. Obie te nauki bardzo mnie fascynują.


Nie rozmawialiśmy ani o jego kapłaństwie, ani o moim małżeństwie. Omijaliśmy te tematy szerokim łukiem podczas tych pierwszych rozmów.
Oczywistym było ,że wie, iż mam rodzinę/ męża.

Pomyślałam " ot ksiądz, który przecież jest normalnym mężczyzną. Potrzebuje rozmowy z kobietą, flirtu, beztroski..."
Intrygował i fascynował mnie tak bardzo, że myślałam o nim coraz więcej.

A równocześnie był inny burzliwy wątek w mym życiu- Adam. W czasie tych dni wypełnionych odkrywaniem, odgadywaniem Mateusza, Adama odstawiłam nieco w kąt. On wówczas tego nie odczuł. Pochłonięty był sowimi artystycznymi projektami- miał pracowity okres.

A Mateusz?- och!!
Flirt rozkręcał się całą parą.
"Przyśnij mi się" "Przyjdź do mnie w ładnej sukience" "a w jakiej?"

I coraz śmielej i śmielej...
Zaczął pisać mi erotyczne opowiastki..a właściwie razem je pisaliśmy :
"zsuwam sukienkę z twych ramion, całuję szyję, ramiona i niżej..."
"Och! wplatam palce w twe włosy, odchylam do tyłu głowę"
A każde jego słowo tak działało na moją wyobraźnię, tak bardzo mnie rozbudzało, że fantazjowałam o nim całymi dniami i nocami...
I czasem tylko dopadały mnie wykrzykniki "Co ja robię? On jest księdzem!"

Pewnego wieczoru rozmawialiśmy o Bogu (to był pierwszy raz, kiedy nie w sposób bezpośredni podjęliśmy temat dotyczący osobistych spraw). Pamiętam, że cała rozmowę płakałam....Otwierałam się przed nim z taka łatwością, mówiąc o tym jak wygląda moje wiara, filozofia...A on mnie słuchał. I mimo tego, iż moje wyznanie świadczyło o odmiennych od jego przekonań powiedział, że jestem bardzo mądra. Czuć było, że jest mną zaskoczony i powiedział "Jesteś tak samo mądra jak i piękna".

Dominowały jednak między nami rozmowy nasycone seksem. Jego fantazje był tak dojrzałe, mocne..pełne wyrafinowanego erotyzmu, że pomyślałam, iż nie możliwe, że on potrafi tylko tak pisać, że on musiał mieć w swym zyciu wiele kobiet. Ta myśl gdzieś boleśnie mnie ukuła - „hipokryta”.

Ale moja fascynacja rozwijała się...

Pewnego wieczoru ….

(na drugi dzień wyjeżdżałam na ten oczekiwany do niedawna weekend z Adamem- o tym napisze innym razem)

Mateusz poprosił abym wysłała mu swoje zdjęcia, jak najwięcej. Mówił, ze jest mną tak zafascynowany, iż nie może się napatrzeć. Zgodziłam się proponując taka grę- za każde zdjęcia jakaś informacja o nim. /Prawie nigdy nie mówił nic o sobie./

Zgodził się.

Pierwsza wyszukana przeze mnie fotka. Chciał w spódniczce – normalny facet- wzrokowiec. Ksiądz nie ksiądz każdy mężczyzna uwielbia patrzeć. Na zdjęciu siedzę na oparciu ławki. Lato, morze....rozwiane włosy, opalone nogi...

Informacja od Mateusza : „pragnę Cię”

Więc proszę aby pisał o sobie, nie w relacjach ze mną, by się nie wymigiwał. Mówi, że łatwiej mu będzie jak będę zadawała pytania, bo on nigdy nie mówi o sobie. Najlepiej wychodzi mu słuchanie. Och, jakże to wspaniałe. Kto w dziej-szych czasach nie chce mówić o sobie a uwielbia słuchać?

Informuję go iż bardzo ryzykuje, zlecając mi to, bo jestem bezpośrednia...on na to, że się zgadza.

Tyle mam pytań w głowie, przede wszystkim tych związanych z kapłaństwem. Myślę, myślę gorączkowo jakie zadać, by nie zmarnować szansy, by nie mógł pokrętnie odpowiedzieć.

„Kiedy ostatni raz byłeś z kobietą?”

Odpowiedź :

„Jak miałam 20 lat, po studniówce”

To nie jest odpowiedź jakiej się spodziewałam..znaczy się powinnam się takiej spodziewać, ale...nie po tym co do mnie pisze, jaki jest odważny. Uff, a zdrugiej strony co za ulga- jest cudowny. Nie jest hipokryta.

Mówię mu o tym.

Tylko się uśmiecha i prosi o kolejne zdjęcie.

Wyszukuję na szybko coś na odczepnego. Ręce mi drżą. Nie mogę zebrać myśli „Boże, Boże, on żyję naprawdę w celibacie przez 12 lat...a ja? Co ja robię”

„Mateusz więc dlaczego teraz?”

„Nie ma teraz. Tego się nie planuje. Poznaję Ciebie i się dzieje...”

„Och tak się boję, że masz przeze mnie tyle dylematów, że się męczysz, walczysz ze sobą”

„Oj joj joj -koniec. Do łóżka spać! Bez gadania. Moja Cudna”

Cały Mateusz. Rozmowa niewygodna więc ją ucina. Nie improwizuje, nie udaje...wszystko jest tak prawdziwe. Ech.

Calutką noc prawie nie zmrużyłam oka. Płakałam, cieszyłam się, umartwiałam, marzyłam...myślałam, że zwariuję.

„On żyje w celibacie i chce teraz mnie!!! Co mam z tym zrobić?!!” „On pragnie mnie- cudownie, cudownie”

Na drugi dzień rano wyjeżdżałam na weekend z Adamem.

Gdy walizka stała spakowana, a ja powinnam była jechać już do miejscowości gdzie mieliśmy się spotkać...siedziałam w piżamie, otępiała....Mając pewność, że powinnam zostać.

Pojechałam.

O tym napisze innym razem.

Ważne jest to, że pobyt skróciłam o jedna dobę.

I gdy wracałam wieczorem we mgle, płacząc jęcząc i modląc się...dostałam smsa od Mateusza „ Nie pisałam nic wcześniej bo jestem w drodze do x, a jutro z samego rana muszę wracać na uczelnię”. /x - nazwa miejscowości z której pochodzi, oddalona od mojej o 20 km/

Aż musiałam się zatrzymać. To znaczy, że taki zbieg okoliczności..ja niepodziewanie wracam a on jedzie 600 km.

Piszę „to będziesz blisko mnie”

Odpowiedź „ Będę. Ciągle jestem”

I nic, żadnej propozycji. Och wiem, że to ponad jego siły, że i tak nadużywa wytrzymałości swojego sumienia. Ale ja szalona grzesznica gnam naprzód: „Znajdziesz czas, by się ze mną spotkać?”

Odpowiedź „Znajdę”

Spotkaliśmy się.

O tym napiszę następnym razem.


 
Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz